Tuesday 10 June 2014

Szkoda ze we Wloszech mieszkaja Wlosi - czyli wyprawy czesc pierwsza: Rzym

W nagrode za starania pod wzgledem kultury fizycznej mialam jechac w cieple I egzotyczne miejsce. Moze Wlochy az tak egzotyczne nie sa ale cieplo o tej porze roku juz jest na pewno. Poniewaz nie jestem typem wiszacym na roznie nad jakims basenem w luxusowym resorcie najlepsza forma wypoczynku dla mnie jest bycie w ciaglym ruchu. Poniewaz Wlochy juz od dawna sa na mojej liscie pozdrozy I rezerwacja wakacji w Marrakesch dla osoby single jest finansowo prawie niewykonalna postanowilam przetasowac pozycje na liscie I odwiedzic Rzym I Venecje. Z usmiechem na ustach opuscilam Kraine Deszczowcow po 2 tygodniowych przygotowaniach ktore dla mnie sa przedsionkiem calej przyjemnosci podrozy. Jak sie domyslacie trzeba znalezc bilety lotnicze, hotele, transport z Rzymu do Venecji, poczynic rezerwacje I wyszukac wszystkich praktycznych I koniecznych informacji. Jako iz podrozuje samotnie musze sie upewnic iz nie wynajme hotelu ktory okaze sie stac w miejscu do ktorego I diabel I policja boi sie zajzec. Pozniej zaczyna sie pakowanie: okazuje sie ze potrzebne sa buty na plaskim obcasie....a w zasadzie bez niego. Kilkugodzinne przymierzanie takich trzewikow jest tortura jak dostajesz zeza zerkajac na polki gdzie stoja zgrabne sandalki na szpileczkach a ty patrzysz na swoje stopy obute w komfortowe obuwie I wydaje ci sie ze wygladasz jak Kaczor Donald. Poniewaz nie potrafie jako kobieta isc docelowo po jedna potrzebna rzecz, przymierzam jeszcze dziesiatki sukienek I innych fatalaszkow, okularow slonecznych (ktore zawsze nosze w torbie bo inaczej je gubie albo sa one kradzione - stracilam juz w ten sposob akcesoria na sume niejednej sredniej krajowej), ogladam takze torebki ktore fajnie wygladaja z tymi laszkami, w koncu stwierdzam ze przeciez w Rzymie tez beda sklepy z korzystniejszym kursem waluty I odkladam wszystko na miejsce oprocz pletw dla Donalda. Od zakupow powstrzymuje mnie tez limit wagi bagazu ktory moge zabrac ze soba: 15kg, koszmar! Dlaczego nie moge wziasc szafy na plecy? Po zakupach zaczyna sie remont generalny. Nie, nie mieszkania...Remont generalny siebie. Nie abym byla zapuszczona I pieczarki mi rosly na plecach ale to czesc rytualu. Wiec spedzam dwa dni w swoim prywatnym spa. Mocze, scieram, smaruje, naciagam, sciagam, maluje....przy okzaji przepraszam mieszkancow Afryki za zuzyta wode I oczekuje jakiegos podziekowania w formie fajnego zestawu od firm kosmetycznych I rzad tez powinien sie dorzucic za podreperowanie sytuacji ekonomicznej kraju. Pozniej upomne sie we Wloszech.
Laduje w Rzymie rano po przespanym locie - czyli zadnych wrazen. Na lotnisku musialam stawic sie tak wczesnie iz sen byl koniecznoscia. Po wyjsciu z budynku od razu dopadaja mnie przemili taksowkarze ktory przestaja byc mili od razu gdy nie chce skorzystac z ich uslug. Pozniej okazuje sie iz jest to cecha narodowa I Wloska di mamma znad obrusu w kratke karmiaca nas Spaghetti z dokladka to tylko obraz z filmow. Dostanie sie do hotelu z lotniska zajelo mi kilka godzin. Nie wybralam hotelu w centrum ze wzgeldu na trzy rzeczy: ceny, hygiene I obecnosc innych turystow czesto z dziecmi. Nie mam nic przeciwko dzieciom ale przyjechalam odpoczac I na pewno bede chciala to zrobic po calodniowym wloczeniu sie po Rzymie. Moj hotel jest czterogwiazdkowym centrum kongresowym, poniewaz jestem signle zostaje mi przydzielony (wprawdzie ladnie urzadzony I czysty) pokoik o wielkosci pudelka zapalek. Ciesze I nie-ciesze sie z wielkosci pokoju. Ciesze bo nie mam miejsca aby cwiczyc rano wiec mam wymowke I nie ciesze poniewaz wolalabym po prostu wiekszy, ale w zasadzie I tak bede tu tylko spedzac noce...sama. Po rozpakowaniu sie, prysznicu itd sprawdzam na mojej "liscie do zobaczenia " od czego najlepiej bedzie zaczac. Na Coloseum I Watykan jest juz za pozno wiec udaje sie do centrum. W porownaniu z Paryzem czy Londynem plan metra jest na poziomie przedszkolaka: dwie linie. Jestem przyzwyczajona do planow metra wygladajacych jak lamiglowki a tutaj linia niebieska I czerwona. Jednym z powodow iz metro nie jest skomplikowane w Rzymie jest fakt ze jak tylko zaczynaja kopac nowy trajekt nadziewaja sie na jakies ruiny, zjezdzaja sie archeolodzy I kilka lat jest z glowy. Mnie to nie przeszkadza, przyjechalam odpoczac. W centrum pojawiam sie juz poznym popoludniem I zanim pojde ogladac fontanne I stare miasto (w zasadzie cale miasto jest stare), chce cos zjesc. Ruszam wiec szykowna alejka w gore gdzie wzdluz ulokowane sa liczne restauracje. Oczywiscie obskakuja mnie kelnerzy stojacy na ulicy aby nagabywac gosci - efekt jest ten sam co z taksowkarzami. Mozna wybierac pod wzgedem cen, wygladu lokalu lub obslugi :-) ale mnie przede wszystkim interesuje menu I zapach z kuchni. Wreszcie wybieram miejsce gdzie smakowicie pachnie I ktore zostaje mi polecane przez pare juz tam siedzaca, jak sie pozniej okazuje z NYC. Poniwaz w tym wlasnie czasie Ksiaze przebywal w NYC nawiazuje sie miedzy nami bardzo przyjemna konwersacja konczaca wspolna kawa, deserem I zaproszeniem do odwiedzin jak bede w NYC w przyszlym roku. Stwierdzam ze Nowojorczycy sa zajebisci I udaje sie w strone w ktora zamierzalam. Stare miasto I owa Fontanna di Trevi oblegane sa przez tysiace turystow. Udaje zrobic mi sie kilka fotek, niestety z masa ludzi w tle. W miedzyczasie uwazam tez na torebke I caly dobytek w niej zawarty bo takowe miejsca sa rajem dla zlodziei roznej masci. Zeruja tu zreszta nie tylko zlodzieje ale takze handlarze kwiatami, fotografowie, przewodnicy I....zyczliwi ktorzy proponuja zrobic ci zdiecie z obiektem w tle. Opcje sa dwie: albo uciekna z twoim aparatem/telefonem albo beda cie meczyc o grosik za usluge. Wprawdzie opcja dwa jest mniej kosztowna ale taki upierdliwy zyczliwy potrafi wlec sie za toba przez pol miasta - niestety nie daje sie wrobic. Uwielbiam wloczyc sie waskimi uliczkami, podziwiac architekture I obserwowac ludzi, co tez robie do momentu zapadania zmroku. Najczesciej mijaja mnie romantyczne parki, pozniej sa rodziny nawolujace siebie nawzajem I swoje rozbiegane wszedzie pociechy no I znudzone soba malzenstwa/pary, ktore zamiast rozwiazac problemy porzadna komunikacja lub po prostu rozstaniem gdy juz nie da sie niczego naprawic, przyjezdzaja do romantycznego Rzymu probujac w ten sposob rozniecic ugasly zar. Ona chodzi po licznych sklepikach z pamiatkami (lub butami - powinnam napisac osobny post na ten temat bo slina cieknie), on stoi na zewnatrz I takze oglada: mijajace go panie. Osob takich jak ja, single I jeszcze plci zenskiej praktycznie nie zarejestrowalam wiec kazdy przyglada mi sie z ciekawoscia. Jedni zastanawiaja sie co ze mna jest "nie tak" iz jestem sama, drudzy po prostu sie gapia jak na Marsjanina. Tak, moi panstwo: wyladowalam dzisiaj, moj spodek jest jeszcze goracy. Zaluje troche wczesniejszego obiadu bo pelno tu przemilych restauracyjek ale kusze sie na lampke czerwonego wina (w koncu mam wakacje).
Nastepnego dnia wstaje wczesnie rano: jestem umowiona z Michaelem na 12:00 aby spedzic razem czesc popoludnia I mam na dzisiaj zaplanowane mnostwo miejsc ktore koniecznie chce odwiedzic. Michael jest oczywiscie Wlochem: wysokim I przystojnym...niestety zonaty z dwojgiem dzieci. Poznalismy sie rok wczesniej gdy bedac w Krainie Deszczowcow pomagal Rehanie przy otwarciu drugiej filii cafĂ©. Ja przybylam na otwarcie w dlugiej czarnej sukni z butelka szampana z czekolady a on zapomnial oddychac gdy mnie zobaczyl I nie odstepowal mnie przez reszte wieczoru. Kilka dni pozniej ja wyjezdzalam do Kuweitu a po moim powrocie on wracal do Wloch. Zaznaczyl wczesniej ze jak bede udawac sie w te strony mam mu dac znac....wiec dalam a on sie ucieszyl I szarmancko obiecal pokazac mi troche Rzymu, ja postanowilam wykorzystac go na maxa I kazac zaprowadzic sie we wszystkie ciekawe miejsca w ktore turysci nie chodza. Taka ze mnie bestyjka. Mialam szczescie ze w ogole udalo nam sie odnalezc. Umowilismy sie bowiem na Plazza Venetia pod monumentem. Rzym pelen jest monumentow wiec biegalam przez kilka minut od jednego do drugiego. Michael spisal sie na medal. Zabral mnie na lunch do jednej z Vinneryi gdzie podaja pyszne Panini z prawdziwymi skladnikami, czyli pomidory smakuja jak pomidory. Odwiedzilismy Campo di Fiori gdzie w ciagu dnia jest rynek a wieczorem dziesiatki trattorii serwuja pyszne jedzenie w akompaniamencie muzyki life, przeszlismy waskimi malowniczymi uliczkami w strone Pantetonu a pozniej Michael zabral mnie na kawe. Poniewaz Michael jest politykiem zabral mnie do kaffeterii gdzie zbiera sie caly parlament Rzymski, mialam okazje pic Armaniego sposrod kaw z najmniejszej filizanki o najwiekszej zawartosci kofeiny - chyba nie bede spala przez kilka dni. Towarzyszyl nam przyjaciel Michaela ktory bierze udzial w wyborach do parlamentu - dowiedzialam sie dokladnie kim jest ogladajac wieczorne wiadomosci I widzac znajoma twarz na ekranie. Po poludniu Michael udal sie na swoje kolejne spotkanie zawodowe, ja wybralam sie w strone Schodow Hiszpanskich przechodzac uliczka gdzie znajduja sie najdrozsze sklepy w Rzymie. Czesto mozna spotkac tam roznych celebrytow na zakupach, mnie bylo dane zobaczyc tylko Krisa Kristoffersena, zreszta zorientowalam sie dopiero pozniej. Moja uwaga chyba za bardzo byla rozproszona sklepem Jimmy Choo gdzie oczywiscie musialam wejsc. Na szczescie nie moglam przymierzyc ani pary bo nozeta byly spuchniete od chodzenia I goraca. Mowie na szczescie bo mogloby to sie zle skonczyc dla mojego portfela. Po zaliczeniu Schodow Hiszpanskich I Villi Medici powrocilam na Campo di Fiori do jednej z restauracyjek wskazanych tego popoludnia przez Michaela aby dac odpoczac nogom I napelnic zoladek. O tej porze rynek zostal uprzatniety I miejsce zmienilo sie w kulinarne I towarzyskie centrum starego Rzymu. Po obiado-kolacji zebralam ostatnie sily aby odwiedzic dzielnice Zydowska I obejzec teatr Nerona, ktory akrat byl mylony z Coloseum przez jakis nieswiadomych turystow.
Nastepnego dnia po bardzo wczesnym sniadaniu I obejzeniu mnie, samotnego dziwadla, przez innych sniadaniowcow, udalam sie do Coloseum.  Teatr, pomimo iz bardzo popadly w ruine stanowi wciaz imponujacy widok, chociaz w chwili obecnej restaurowany pelna para zarowno jak I luk triumfalny na Via Appia - glownej drodze do Rzymu gdzie witane byly legiony powracajace do Rzymu. Pierwsze pol godziny spedzilam w kolejce po bilet wstepu, nastepne 3 na zwiedzaniu. Na mnie teatr zrobil wrazenie godne swej nazwy - kolosalne. Po zwiedzaniu zrobilam sobie przerwe na odwiedzenie kilku butikow widzianych poprzedniego dnia - oczywiscie nie moglo sie obejsc bez kupienia pieknych kozaczkow z kremowej skory a poniewaz nastepna stacja byl Watykan rowniez pary jeansow I wdzianka aby zaslonic ramionka I pupe. Przebralam sie w przebierlani w sklepie. Poniewaz czekalam spora godzine na dostarczenie bucikow w moim skromnym rozmiarze zahaczylam o Armaniego - nie moge przeciez zapomniec o swoim Ksieciu.
 W Watykanie znowu dopadli mnie przewodnicy I fotografowie z bozej laski, jako Zosia - Samosia odmowilam, spelnilam kilka dobrych uczynkow robiac kilka fotek innym turystom I pewnemu Japonczykowi ktory zaczal biegac mi po calym placu pozujac nie gorzej od Kate Moss. Jedno spojrzenie na zegarek uswiadomilo mi....ze spoznie sie do Kapeli Sykstynskiej! Cholera jasna! Bieglam prawie w strone Muzeum Vatykanskiego I wpadlam tam o 16:10. Jako ze Wlosi normalnie sklonni do flirtowania tym razem ani rusz: jestem 10 minut za pozno! Jeszcze raz przeklelam w duchu Japonczyka - modela. Plan obejzenia slynnych freskow Michalangelo wlasnie diabli wzieli w Watykanie! Nie pozostalo mi nic innego jak strzelic focha I fotke na zewnatrz I udac sie z powrotem w strone stacji metra aby wrocic w miejsce z pierwszego wieczoru: Fontanna di Trevi. Nie az tak bardzo chcialam jeszcze raz zobaczyc fontanne jak przejsc znowu owymi uroczymi uliczkami, kupic kilka ostatnich upominkow I zjasc obiad w jednej z owych restauracyjek. Wszyscy kelnerzy mieli zdolnosci telepatyczne I prawie rzucali mi sie na szyje wraz z calym menu, ja wybralam miejsce gdzie nie bylam nachalnie nagabywana a na tylach restauracji byl ogrod gdzie moglam w ciszy I spokoju zjesc I napic sie wysmienitego wina, ktore tym razem nie bylo rozcieczone woda. Po kolacji postanowilam odwiedzic rowniez cukiernie, ktora zaliczylam pierwszego wieczorku I skusic sie na kawe I cannelloni. Wczesnym wieczorem bylam juz w hotelu aby spakowac manatki I wypoczac przed podroza do Venecji. Podsumowywujac pobyt w Rzymie: piekne miasto, modnie ubrani mezczyzni, tylko szkoda, ze mieszkaja w nim Wlosi :-) CDN

No comments:

Post a Comment