Wednesday 26 March 2014

Byc albo nie byc....w zwiazku

Ten post jest z lutego, niestety z powodu lenistwa a takze czesciowo braku czasu i bycia w drodze wrzucam go dopiero w marcu.

Dlaczego gdy jestesmy single to chcemy zyc w parze a jak jestesmy w zwiazku to chcemy byc single? Czesto spogladamy z zazdroscia na znajomych ktorzy sa single. Maja mase wolnego czasu ktory moga wykorzystac tylko dla siebie i zycie urzadzone wedlug wlasnych upodoban i nawykow.
W czasie pomiedzy zwiazkami zeczywiscie mam czas na zajecia na ktore nie mialam bedac w nich. Wygladam tez o niebo lepiej, to takie szczere stwierdzenie po obejrzeniu zdiec z czasu gdy bylam mezatka. Kamera bezlitosnie zarejestrowala kazde kilo :-) Na szczescie ten czas minal i kilogramy zniknely jak snieg wiosna. Ogolnie tez czuje sie lepiej fizycznie I duchowo. Mieszkam sama (+ kot), nie musze po nikim sprzatac (patrz:kot) lub zbierac prania, gotowac, prasowac i sluchac wlaczonego telewizora....W zasadzie nic nie musze, chyba tylko oprocz pracy ale to jest rzecza nieunikniona dla kazdego z nas. Wolny czas wypelniam wiec tak, jak mam na to ochote. Czytam, slucham muzyki, spedzam godziny w lazience (i nikt nie puka do drzwi :-)), udzielam sie towarzysko i jak najwiecej podrozuje. Uwielbiam tez gotowac ale wole robic to raczej dla wiekszej publiki, dla siebie samej kreuje zatem rozmaite salatki. W zasadzie nic mi nie powinno brakowac do szczescia...a jednak....gdy jestem single to chce byc z kims! Przez ostatni rok mialam mnostwo czasu na przemyslenia i doszlam do wniosku iz aczkolwiek nie nadaje sie do tradycyjnego zwiazku to jednak chcialabym znalezc kogos kto bylby moim soul mate. Bedac w relacji sama ze soba stwierdzilam ze jest to chyba najtrudniejszy rodzaj zwiazku., Nie mozemy od siebie przeciez odjesc ani siebie oklamac a co najwazniejsze nie bedziemy szczesliwi z kims innym jesli nie bedziemy szczesliwi sami ze soba i nie mozemy kochac innych gdy nie kochamy siebie samych. Troche to wszystko zagmatwane ale ma to jakis sens. Wychodzac z tego zalozenia zrobilam wszystko aby te relacje ze soba naprawic. Chyba zaczelam byc milsza dla samej siebie I... bardziej wyrozumiala?
Ok, wracajac do sedna sprawy: mamy kandydata na soul mate i w tej chwili bawimy sie w podchody. Wprawdzie nie rysujemy strzalek kreda na ziemi ale badamy grunt pod stopami i stawiamy ostroznie kolejne kroki. Czasem jest to jeden krok w przod i dwa w tyl ale przynajmniej jestem w ruchu i tak to chyba tez wyglada przy nauce chodzenia? A ja mam wlasnie uczucie jakbym na nowo uczyla sie chodzic w tym moim nowym swiecie.