Monday 23 February 2015

Where the love goes??

Po ostatniej sobocie zastanowilam sie nad pytaniem: gdzie podziewa sie uczucie w momencie gdy konczy sie relacja? Bo przeciez nie zawsze konczy sie zanim zaniknie uczucie a bynajmniej nie jest tak dla obu stron. Weekend spedzilam bowiem uganiajac sie za apartamentami, wlasciwie sobote. Z propozycja pomocy w polowaniu przyszedl Ksiaze ktory zaofiarowal zabrac mnie do miasteczka z ktorego mam swietne polaczenie zarowno do pracy jak I swiata zywych gdy bede miala ochote pobyc miedzy ludzmi. Wprawdzie sam mial plany na popoludnie (mysle ze nowa ofiara jest na horyzoncie) ale poswiecil mi niezwykle owocny ranek czego efektem jest obiecujaco zapowiadajace sie spotkanie w przyszly wtorek aby obejzec 2 pokojowy apartment w nowoczesnym kompleksie. Cala ta akcja pracuje na jego korzysc I jednak daje mi do zrozumienia ze pomimo iz nasz burzliwy zwiazek skonczyl sie z wielkim hukiem jakis czas temu I ofiarach w organach pompujacych to jednak w jakis sposob potrafilismy przejsc do fazy w ktorej uczucia moze nie sa tak gorace I namietne ale bardziej trwale I bezwarunkowe: przyjazni. Ksiaze sam poruszyl owy temat w drodze powrotnej gdy podwozil mnie do centrum gdzie ja jeszcze mialam ogladac dwa inne apartamenty a on udawal sie do nowej ofiary aby tam spedzic namietny weekend. Ofiara sama dzwonila gdy zaczal sie spozniac stad moja pewnosc ze byly to takie plany a nie inne. Pocieszeniem jest fakt ze teraz ktos inny czeka I uzywa systemow GPS go aby namierzyc I dostaje na polmisku rozne wersje wolno spedzanego czasu owego pana, ja natomiast bedac zaliczana do kategorii przyjaciol mam szanse na bardziej wiarygodna wersje I nie musze sie przejmowac konkurencja. Sam Ksiaze potwierdzil fakt ze nie bylam jedyna w 2 I 3 rozdziale naszej historii ale rowniez powidzial mi ze kochajac mnie na swoj wlasny sposob nie chce mnie krzywdzic nie mogac ofiarowac mi tego czego ja potrzebuje I na co zasluguje, chce natomiast abym byla szczesliwa I bezpieczna I do tej kategorii zalicza sie m.in pomoc w znalezieniu odpowiedniego lokum. Czy wiec prawdziwa milosc nie umiera tylko zmienia swoj stan? Czy kochamy swoich przyjacol w ten sam sposob w ktory kochamy swoich wieloletnich partnerow? I czy mozna kochac dwie osoby w ten sam sposob? Czy w pewnych przypadkach uczucie po jakims czasie umiera I wlasnie dlatego sie rozstajemy czy przestajemy odczuwac jego intensywnosc a bedac uzaleznieni od owej ciaglej fascynacji szukamy czegos co przywroci nam owo wrazenie I dlaczego nie potrafimy naprawic naszych relacji z partnerem? Analizujac te pytania z Kingem Khanem doszlam do wniosku ze pewnym mezczyznom po prostu nie wystarcza bycie z jedna kobieta I nie chodzi to nawet o aspekt fizyczny ale o owe "polowanie". Nasi mezczyzni ciagle nosza w genach opcje lowcy I owe geny coraz teskniej wystawiaja glowe z wysokiej trawy czasu. Jesli kobieta potrafi wytrwac w roli "nie -calkowicie-zlowionej" zwierzyny wtedy polowanie jest nie zakonczone I szanse na utrzymanie takiego lowcy przy sobie sa wieksze. Oczywiscie jest tutaj wyjatek od reguly bowiem typ mezczyzny ktorego natura jest ciagla pogon za ofiara I zwiazanym z tym dreszczykiem emocji niestety jest raczej osobnikiem ktory bedzie robil to zawsze bez wzgledu jak wspaniala bedzie jego stala partnerka. Nie oznacza to iz nie jest ona kochana na swoj sposob I jesli owa kobieta potrafi "przymknac oko" na owe podboje wtedy owy zwiazek rowniez ma szanse na dlugowiecznosc. Ksiaze jest wlasnie takim typem mezczyzny, jedynym problemem jest ze ja nie traktuje tych polowan z przymruzeniem oka.

No comments:

Post a Comment